Sadowska / Przemyk

Barbara Sadowska (1940-1986)

Zadebiutowała mając 17 lat w czasopiśmie Nowa Kultura. Później związała się z Orientacją Poetycką Hybrydy - grupą poetów, która uznawała się za wyjątkowe pokolenie historyczne. Uważali, że wszystkie poprzednie generacje dojrzewały pod wpływem kanoniczności historycznej i tragedii narodowych. To uniemożliwiało uwolnienie twórczości od tematów związanych z dziejową koniecznością i z góry narzucało estetykę i tematykę. Próby uwolnienia się od takich warunkowań były bezskuteczne, ponieważ  każda taka próba była z góry skazana na niepowodzenie – odbiorcy automatycznie umieszczali utwory w kontekście narodowym i historycznym, nawet wbrew woli autorów. Pokolenie Orientacji miało być pierwszą od ponad stu lat generacją, której wrażliwość i estetyka była wolna od podobnych ograniczeń.

Twórczość Barbary Sadowskiej trudno oddzielić od życia i działalności w opozycji antykomunistycznej. Było przesiąknięte pasmem tragedii i cierpienia z jednym "jasnym" wyjątkiem - narodzinami syna. Niestety, życie jak "prześladowca" ponownie niewyobrażalnie ją dotknęło rękami oprawców z Milicji Obywatelskiej, którzy śmiertelnie pobili Grzegorza. Odeszła 3 lata po jego śmierci w 1986 roku - wolna ostatecznie. Pamiętam taki obraz - siedzimy w "Kurierku" z grupą znajomych; Basia sącząc lampkę wina, odpala jednego papierosa od drugiego - i uśmiechając się mówi: "Czemu nazywacie Piotra - Bussi? On nie jest żaden Bussi tylko De Bussi". W projekcie wykorzystałem wiersz pt. "Totem".



Grzegorz Przemyk (1964-1983)

Cóż można napisać o Grześku Przemyku? Sypnąć parę biograficznych frazesów ?- banalne. Kochał. Bawił się. Był normalnym, wesołym chłopakiem - jak każdy nastolatek. Zapowiadał się wybitny talent poetycki. Urodził się 17 maja 1964 roku, byliśmy więc niejako gwiezdnymi bliźniakami. Nasze mamy przyjaźniły się. Chodziliśmy do dwóch sąsiadujących liceów. On do Frycza-Modrzewskiego - ja do Reja. Mieliśmy to samo grono przyjaciół, ale nie było nam dane poznać się osobiście. Pisaliśmy wiersze. Nie zapomnę, jak obserwowałem z balkonu chłopaka z rozwichrzonymi włosami, podskakującego w szalonym tańcu na skrzyżowaniu  - machającego rękami w kierunku nieznanego mi celu. A ten cel okazał się jak najbardziej realny - żegnał się w ten sposób z dziewczyną, która była 200 metrów dalej - żegnał swoją Miłość. 14 maja 1983 roku świętowałem 19 urodziny pijąc wino z grupą znajomych. W pewnym momencie wpada kolega - płacząc. Co się stało, stary? "Grzesiek nie żyje". Pobili go na komendzie MO, na Jezuickiej - umiera. Wczoraj pisał maturę. Jeszcze kilka dni i też świętowałby 19 urodziny. Sprawcy tej ohydnej i bestialskiej zbrodni do dziś nie zostali sprawiedliwie osądzeni. Maj go podarował i Maj go zabrał. Zaryzykuję twierdzenie, że śmierć Grześka była w symboliczny sposób duchową śmiercią pokolenia 64 - pokolenia stanu wojennego. W projekcie wykorzystałem wiersz pt. "Syn, a może sen":

Bo wiesz tam
na innej
Ziemi
tej samej
upadł ranny narzeczony
przygniótł do karabin (...)
Co mi powiesz na pożegnanie
roztańczona Ziemio
może kwiat kojący
albo czyjąś twarz
lub jej oczy same
w czyjejś nocy świecące
jeśli rzekę
to tam kobietę
i pijące wodę zwierzę (...)
może to był syn
a może sen

(fragment)